Done and Dusted

CYKL: "REBEL BLUE RANCH" (TOM 1)
Pierwszy tom kowbojskiego cyklu "Rebel Blue Ranch", w którym poznajemy Clementine (Emmy) Ryder. Dziewczyna wraca z Denver do rodzinnego miasteczka Meadowlark w stanie Wyoming, po tym jak uległa nieszczęśliwemu wypadkowi spadając z konia. Nie przyznaje się jednak do tego przed ojcem i braćmi. Nawet Teddy, jej najbliższa przyjaciółka, nie zna wszystkich tajemnic Emmy, zwłaszcza tej dotyczącej wypadku. Razem z przyjaciółką idą do baru "Diabelski But". Tam spotykają Luke'a Burrowsa - znajomego Emmy z dzieciństwa, z którym się wychowywała, i który pod maską playboya ukrywa wrażliwą duszę. Oboje nie pałają do siebie uwielbieniem... Jak potoczą się losy tej dwójki? Czy uda im się znaleźć nić porozumienia?
Pierwszy tom kowbojskiego cyklu "Rebel Blue Ranch", w którym poznajemy Clementine (Emmy) Ryder. Dziewczyna wraca z Denver do rodzinnego miasteczka Meadowlark w stanie Wyoming, po tym jak uległa nieszczęśliwemu wypadkowi spadając z konia. Nie przyznaje się jednak do tego przed ojcem i braćmi. Nawet Teddy, jej najbliższa przyjaciółka, nie zna wszystkich tajemnic Emmy, zwłaszcza tej dotyczącej wypadku. Razem z przyjaciółką idą do baru "Diabelski But". Tam spotykają Luke'a Burrowsa - znajomego Emmy z dzieciństwa, z którym się wychowywała, i który pod maską playboya ukrywa wrażliwą duszę. Oboje nie pałają do siebie uwielbieniem... Jak potoczą się losy tej dwójki? Czy uda im się znaleźć nić porozumienia?
Zacznę o plusów, bo tych widzę tu niewiele. Nie czytałam wcześniej chyba żadnego romansu z końmi w tle. Mam więc ambiwalentne uczucia co do klimatu rancza, tematyki koni i wyścigów konnych. Jednak dla kogoś, kto lubi kowbojskie romanse, to ten klimat można by było uznać za plus. Ja jednak skupię się na innym walorze, a ten dotyczy tej delikatnej strony w relacji dwójki głównych bohaterów - czyli wzajemnego wsparcia.
Clementine, która po latach wraca do rodzinnego miasteczka Wyoming, z wyraźną traumą po wypadku na rodeo, jej początkowa relacja z Brooksem, relacje rodzinne głównych bohaterów. Wszystko to budzi potencjał, wciąga czytelnika i obiecuje dobry materiał na opowieść o rodzącym się, romantycznym uczuciu. Zwłaszcza, że na początku książki, właśnie tak Autorka przedstawia emocje głównych bohaterów – jako romantyczne, ładne uczucie, więź, troska. Podobały mi się wszystkie te opisy, w których Emmy i Luke wzajemnie sobie pomagali, niezależnie o to czy chodziło o rodzinne zawirowania jednego, czy o lęki i niepokoje drugiego. Było to ładne i budujące.
Zaczęło się więc obiecująco. Niestety, gdzieś po drodze Sage zrezygnowała z dalszego budowania tej emocjonalnej głębi między bohaterami, a zamiast tego postawiła na wręcz surową fizyczność. Ponadto wkładając w usta bohaterów wulgarne słowa nazywające po imieniu czyny, które następowały... I to już nie było fajne. Bo zburzyło mi obraz tej dwójki. Autorka brnęła w to dalej, robiąc to tak często i w takim stopniu, że żadne dalsze miłe sytuacje, które miały miejsce i przypominały o tym, że przecież bohaterowie czuli do siebie coś więcej. nie były już dla mnie takie same w odbiorze. Kompletnie nie pasowały mi te ich wulgarne słowa i myśli. Zwłaszcza w postaci Luke'a, który chwilami zachowuje się wyjątkowo toksycznie. Jego wewnętrzne monologi i czyny są wręcz przemocowe. I nikt - a szczególnie Autorka - nie przekona mnie, że Luke jest tu pozytywną postacią. Bo też komu to się niby ma podobać? Przykładowo: facet, który wcześniej zwracał się do niej per "kotku", poddusza partnerkę, i jednoczesne czytamy: "ależ ja ją uwielbiam"... "Uwielbiam" - no tak! Chyba dusić w czasie seksu. Płytkie to jest. I wkurzające, kiedy czytelnik ma w głowie początki ich znajomości.
Następna sprawa: podobno mamy tu do czynienia z romansem typu "slow burn' - jak zresztą możemy przeczytać na okładce. Cóż, sięgając po "slow burn", oczekuję budowanego krok po kroku, emocjonalnego napięcia, pogłębiających się relacji i uczucia, które dojrzewa - POMAŁU. To rozumiem poprzez "slow burn": powolne zbliżanie się dwójki głównych bohaterów, subtelny flirt, trochę "enemies to lovers" (i tu uwaga, bo na początku też miał być i ten motyw), a później emocjonalne uniesienia. Czy tak jest w przypadku "Done and Dusted"? No absolutnie nie! Zamiast tego dostajemy fabularny galop, który prowadzi głównie do scen erotycznych, dosadnych w słowach i opisach do tego stopnia, że wszystko zaczyna przypominać bardziej fanfik erotyczny napalonej nastolatki, aniżeli przemyślany romans w stylu "slow burn".
I tak: sięgając po tę książkę wiedziałam, że piszę się na mocne opisy erotycznych scen. I pewnie by to przeszło, gdyby od początku miało chodzić tylko o to, a bohaterowie od pierwszych stron daliby się poznać jako napalona, niewyżyta seksualnie para z cechami podobnymi do Teddy, przyjaciółki głównej bohaterki, która w tym momencie wydaje się być tutaj jedną z nielicznych autentycznych w zachowaniu postaci. Bo ona od samego początku zachowuje się w określony sposób, nie pozostawiający wątpliwości co do tego, jaką jest osobą: czyli niezależną, zwariowaną, flitującą ze wszystkimi dookoła, wyzwoloną młodą kobietą. A tu zaskoczenie, bo jej przyjaciółka, cudowny, pokrzywdzony przez los "kotek" Luke'a, (dosłownie, bo przecież często Luke wspomina: "ona jest moja!"), okazuje się być taką łóżkową diablicą, jaką nie powstydziłaby się zapewne sama Teddy.
Styl Autorki w tej książce jest ostry. Wiele sytuacji przemocowych i agresywnych, a bohaterowie pełni temperamentu. Wprawdzie są tu stawiane granice w tych zachowaniach - i to jest w porządku, inaczej poziom toksyczności tej książki osiągnąłby level hard, ale to nie zmienia faktu, że ten negatywny wizerunek bohaterów ukazany w późniejszych rozdziałach, kłóci mi się z ich wizerunkiem z początku książki. Tym bardziej, mając wiedzę o tym, że spotkam się tu z ostrymi scenami, prawdopodobnie inaczej bym odebrała tą historię, gdyby od samego początku chodziło o porno i tylko porno. I właśnie za to obniżam ocenę, uznając "Done and Dusted" za mocno średnią. Za to przekłamanie co do historii "slow burn" oraz za "kotka" i "miłość jego życia" połączonego z brakiem szacunku wobec tej kobiety (też w codziennym życiu) - czyli za podjęcie próby ukazania czegoś romantycznego i głębokiego w czymś, co później kompletnie nie idzie w tym kierunku.
Podsumowując: jeśli ktoś szuka slow burnowego romansu - to nie ten adres. Jeśli ktoś szuka ładnego, romantycznego kowbojskiego romansu - to nie ten adres. Jeśli szukacie spicy historii, jazdy bez trzymanki, nie zraża Was przemoc i traktowanie kobiet w sposób uprzedmiotawiający - to trafiliście idealnie.
Opinia opublikowana na moim blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2025/06/done-and-dusted.html
Opinia opublikowana na moim blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2025/06/done-and-dusted.html